Od kiedy pamiętam zawsze uwielbiałam zimę. Kochałam patrzeć na spadające płatki śniegu, lubiłam robić anioły na ziemi, lepienie bałwana, rzucanie się śnieżkami, i to jak pięknie świat wygląda przykryty białym puchem, szczególnie w okolicach świąt Bożego Narodzenia.
Żeby zostać profesjonalnym narciarzem musimy jeździć przez bardzo długi czas
Moja miejscowość rodzinna, czyli Czarna Góra, wyglądała wtedy szczególnie pięknie. Góry same w sobie wyglądają przecudnie, ale skąpane w śniegu po prostu zapierają dech w piersiach. Poza tym, skoro spadł śnieg to można wyciągnąć swoje narty Zieleniec z szafy i ruszyć na stok. Choć w moim przypadku nie był to akurat stok, bo wolę narty biegowe, ale przecież wiecie o co chodzi. Lubiłam stawiać sobie nowe wyzwania. Każdego roku starałam się wybierać sobie coraz to trudniejsze trasy. Zaczynałam od płaskich grzbietów gór, potem przechodziłam na łagodne pagórki, później na coraz bardziej i bardziej strome. Obecnie myślę, że już sobie radzę na jakimś poziomie. Pewnie nie wygrałabym jeszcze żadnych mistrzostw, ale myślę, że do pierwszej dziesiątki mogłabym się zakwalifikować. Szkółka narciarska w której trenuję organizuje co sezon zawody w bieganiu i zawsze je wygrywałam. Z tego powodu zastanawiam się, czy nie pójść o krok dalej i nie zająć się nartami profesjonalnie. Wiem, ze to nie jest łatwy zawód, trzeba dużo trenować, ale mój instruktor uważa, że mam potencjał żeby przejść na zawodowstwo. Mi ten pomysł się bardzo podoba. Uwielbiam narty biegowe, pokonywanie własnych graniczeń daje mi bardzo dużo satysfakcji, jednak boje się, że nie podołam temu zadaniu.
Nie wiem czy jestem gotowa na wiele wyrzeczeń, takich jak częste wyjazdy zagraniczne, widzenie się z rodziną raz na miesiąc, podporządkowanie całego swojego życia nartom. Kocham narty, ale nie jestem pewna czy aż tak. Boję się, że jeśli się zdecyduję na tę drogę to inne będą już dla mnie później zamknięte…